26 listopada na Stadionie Narodowym już po raz kolejny miało miejsce wydarzenie pt: „Planszówki na Narodowym”. Od rana do wieczora każdy mógł zagrać w różne gry – te znane i te, o których się nie miało pojęcia. Nasza wychowawczyni – Pani Margo, dużo nam o tym wydarzeniu opowiadała, więc postanowiłam wziąć udział, ale nie jako gość, lecz jako wolontariuszka. Razem ze mną zgłosiły się jeszcze trzy osoby z klasy.
Zdecydowałam się na wolontariat w Sali Malucha. Wszyscy wolontariusze spotkali się o godzinie 9.00. Dostaliśmy koszulki i identyfikatory. Następnie rozeszliśmy się do sal, w których mieliśmy mieć dyżur. W Sali Malucha już rozkładano gry. O godzinie 10 pojawili się pierwsi gracze. Przychodzili tam rodzice ze swoimi dziećmi, by wspólnie pograć. Zadaniem wolontariuszy było tłumaczenie zasad gry i często udział w zabawach. Najtrudniejszym dla mnie było zainteresowanie grami najmłodszych, bo szybko się nudzili lub zniechęcali porażkami. Również trudnym było ciągłe tłumaczenie tych samych zasad (teraz już wiem, jak się czują nauczyciele). Oczywiście, były również inne sale: dla młodzieży i dorosłych oraz wypożyczalnia i sale, w których odbywały się różne konkurencje. Na terenie stadionu można też było kupić najróżniejsze planszówki. Mój dyżur skończyłam o godzinie 15, a cała impreza trwała do godziny 22.
Moim zdaniem takie akcje powinny odbywać się w każdym roku i naprawdę polecam bycie wolontariuszem (choć chciałabym zobaczyć, jak to jest być odwiedzającym i graczem).
Maja Czerniakowska IG
Wolontariat to dla mnie nowe doświadczenie. Przed imprezą czułem lekki niepokój, bo nie wiedziałem czego mogę się spodziewać. Jednak kiedy przyjechałem na Stadion Narodowy i zobaczyłem tych wszystkich ludzi, którzy z zaangażowaniem i energią szykowali stoiska, szybko nabrałem większej pewności. Lider Wolontariuszy podzielił nas na grupy i zaprowadził do naszej sali, żebyśmy mogli przygotować się do zajęć.
Dużo dał fakt, że wcześniej odbyło się spotkanie organizacyjne, na którym najważniejszym punktem było szkolenie dla wolontariuszy. Wydawało mi się, że niewiele z niego zapamiętałem, ale ostatecznie okazało się, że jednak jest to tylko złudzenie i mogłem nabytą wiedzę wykorzystać podczas samej imprezy.
„Planszówki na Narodowym” okazały się miłym spotkaniem z fajnymi ludźmi – nawet nie wiedziałem, że jest tylu miłośników gier planszowych w Polsce! Okazało się, że to są bardzo mili ludzie i to w różnym wieku. Mogłem wykazać się znajomością zasad gier i podzielić się wiedzą z uczestnikami.
Mimo zmęczenia, był to bardzo miło spędzony czas i chętnie wezmę udział w kolejnych organizowanych imprezach.
Dziękuję za włączenie mnie do akcji.
Maciek Doliński IG
W sobotę, 26 listopada od 9:00 do 16:00 byłam wolontariuszką na Stadionie Narodowym w akcji „Planszówki na Narodowym”. Moim zadaniem była pomoc w Sali Malucha, w której wypożyczaliśmy rodzicom i dzieciom gry, a w razie potrzeby tłumaczyliśmy ich zasady. Wcześniej przygotowywaliśmy się do tego na specjalnym szkoleniu. Cała ta impreza była super. Wzięło w niej udział mnóstwo dzieci, które dobrze się bawiły. Ale były również drobne utrudnienia – niektóre zasady trzeba było tłumaczyć i powtarzać wiele razy, jedzenia było za mało, a przerwa była za krótka. Najbardziej podobało mi się to, że mogłam pomóc i inni się z tego cieszyli. Bardzo dobrze współpracowało mi się z dziećmi. Dobrze też, że byli ze mną koledzy z klasy. Będę chciała brać udział w innych, podobnych imprezach.
Monika Żeromska IG
Czy zastanawialiście się kiedyś, co jest za drzwiami, których nie wolno otwierać, bo przy nich stoi strażnik i mówi, że to przejście tylko dla personelu?
Za tymi drzwiami są kulisy. Wiem coś ta ten temat, ponieważ przeszedłem przez nie. Byłem wolontariuszem w akcji „Planszówki na Narodowym”. I było fajnie, nawet bardzo.
Pamiętam początek. To było tak:
Najpierw do mojego stolika (obsługiwałem grę „Mexica”) podeszła pani, która na plakietce miała numer 0001. Czułem się zaszczycony, że pierwszy gość imprezy podszeł właśnie do mnie. Potem pojawiły się dwie dziewczyny (z numerami 0023 i 0024). Trudno było wytłumaczyć im zasady gry, ale jakoś to wyszło. Podsumowując, przy moim stoliku był gęsty ruch.
W sumie dość nudnych szczegółów, czas na krótki opis najciekawszych jak dla mnie części imprezy – przerw! Odbywały się one w sporym pokoju z wielkim oknem, za którym widać było lodowisko i łyżwiarzy (niesamowity wrażenie). Dobre było to, że mogliśmy skorzystać z łazienki dla personelu (nie, niestety nie ma tam wielkiego jacuzzi). Poznałem sporo gier planszowych i nauczyłem się śmielej podchodzić do ludzi. W następnym roku z pewnością wezmę udział w akcji!
Mundek Zdanowicz IG