W sobotę nie musieliśmy zrywać się o poranku więc pospaliśmy sobie do 9:00. Zaplanowaliśmy, że odwiedzimy rezerwat indiańskiego plemienia Pequotów. Jest to jeden z najstarszych rezerwatów w Ameryce Północnej. Powstał w 1683 roku. W tamtym czasie, po podbiciu Peguotów, władze kolonialne wyznaczy dwa rezerwaty ? w North Stonington ulokowano Pequotów zachodnich a w Mashantucket Pequot Reservation w Leyard Pequotów wschodnich. Stan Connecticut jest zdominowany przez lasy liściaste i ma dostęp do Oceanu Atlantyckiego. Gdy europejczycy myślą o Indianach przychodzą im do głowy dziki zachód, wigwamy, prerie, łuki, strzały i bizony. Plemię Pequotów zupełnie nie pasuje do tego stereotypu. Otóż zanim przybyli kolonizatorzy Indianie mieszkali również na terenach przybrzeżnych. Zajmowali się m.in. połowem ryb i bardzo wiele zasobów czerpali z oceanu. Domy budowali z kory drzew. Opierali ją na szkielecie z gałęzi. Wszystko się zmieniło po przegranych wojnach z europejczykami. Rezerwaty są w głębi lądu. W czasach bardziej współczesnych gdy powstały Stany Zjednoczone Ameryki Pequotowie zajmowali się połowem wielorybów. W okolicy powstały porty. Zaczęli uprawiać ziemię. Zmienił się również ich sposób ubierania się i domostwa. Wszystko na modłę europejską. Praktycznie od czasu podboju Indianie żyli bardzo biednie zdominowani przez białych. Ich sytuacja nieco poprawiła się ostatnio gdy wpadli na pomysł aby wybudować kasyno i czerpać z niego dochody. W rezerwacie funkcjonuje jedno z największych kasyn w USA ? MGM Grand. Inną ważną instytucją jest Muzeum Pequotów gdzie pokazują historię i kulturę swojego plemienia. Budynek muzeum i jego ekspozycja są wykonane na bardzo wysokim poziomie. Zwiedzając przechodzi się od czasów epoki lodowcowej do współczesności. Na terenie muzeum działa restauracja i sklep z pamiątkami gdzie można kupić unikatowe przedmioty często wykonane tradycyjnymi metodami przez Indian. Jest też kino z szerokim repertuarem filmów dokumentalnych o historii Pequotów. Niesamowite wrażenie robi również wieża widokowa. Z jej szczytu widać ogromne lasy Connecticut, przybrane w różne kolory. Wokół wieży latają drapieżne ptaki. Czasami przelatują bardzo blisko, na wyciągnięcie ręki. Niestety jednego nie udało nam się doświadczyć ? tradycyjnych indiańskich uroczystości. W weekend po naszym wyjeździe miał się odbyć Pauau czyli ceremonia zebrania plemienia Pequotów. Cóż, może następnym razem się uda się zobaczyć tę uroczystość.
Spędziliśmy dużo czasu oglądając muzeum i zamknęli nam muzealną restaurację. Wybraliśmy zatem miasto Mystic aby tam zjeść jakiś obiad. Jest to stary port wielorybniczy. Udało nam się znaleźć bardzo przytulną restaurację (dinner). Jedzenie było wyśmienite. Mieliśmy przed sobą jeszcze długą drogę powrotną i nie udało się zwiedzić Mystic.
Tak zakończył się kolejny dzień.